Clannad
Legend
1984 rok
Muzyki na tej płycie, jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie czas, jest niezbyt dużo, zaledwie odrobinę więcej niż pół godziny. Jeśli jednak skupić się na jej ofercie artystycznej i dorzucić do tego jeszcze wspomnienia z pierwszej połowy lat 80 XX wieku – mamy do czynienia z potęgą. Nieprawdopodobnie piękna to muzyka i, jesteśmy o tym przekonani, wcale się nie zestarzała.
Pierwszy kontakt z tą muzyką przyniósł większości Polaków, pokazywany w latach 80-tych, serial „Robin Hood” z Michaelem Preadem w roli głównej. Istniejąca już wtedy od kilkunastu lat irlandzka grupa Clanned była nad Wisłą w zasadzie nieznana. Internetu nie było, ciekawości nie dawało się więc szybko zaspokoić. Pozostawało oglądać serial, słuchać prawdziwie magicznych dźwięków i czekać…
Okładka płyty idealnie współgra z faktami i z nastrojem filmu, w którym została wykorzystana muzyka. Nazwa zespołu i tytuł płyty umieszczono na samej górze obwoluty. Są zapisane niewielkimi, białymi wersalikami. Najpierw znalazła się nazwa grupy zakończona kropką, a następnie, w tej samej linii i w cudzysłowie, zapisano tytuł albumu. Tłem dla nazwy zespołu i tytułu płyty jest zdjęcie, jakby żywcem wyjęte z „Roobin Hooda”. Najprawdopodobniej zostało wykonane wczesnym porankiem, niebo dopiero przełamuje się z nocnego granatu w błękit. Na fotografii, po lewej stronie, dominuje obronny, zbudowany z bloków skalnych, średniowieczny zamek. Kolorystyka poranka nadaje mu niecodziennej, fioletowej barwy. Budowla jest wyraźnie solidna, ale sprawia wrażenie niezamieszkałej. Zamek ma jedną wyższą, centralnie umieszczoną wieżę i dwie mniejsze, po bokach. Okna są niewielkie, wąskie, jest ich zaledwie kilka i sprawiają wrażenie stworzonych raczej dla potencjalnych obrońców, niż dla zwykłych mieszkańców. Zamek jest otoczony wyraźnie starym murem. Jest w wielu miejscach poodłupywany, a na jego wierzchu rosną dwa, jeszcze niezbyt wielkie drzewa. Na dole, w murze widnieje wejście, do którego prowadzą niezbyt szerokie, ale solidne kamienne schody. Z wejścia jaśnieje tajemnicze światło; tajemnicze, ponieważ nie sposób zidentyfikować jego źródła. Może też przypominać snujący się dym. Z tego dymu, czy też światła, wyfruwa kilka białych gołębi. Światło jest intensywne i rozlewa się w prawą stronę okładki. Tam, zwrócony zarówno do nas, jak i lekko w stronę zamku, stoi Roobin Hood, czyli wcielający się w jego postać Michael Pread. Ma około 30 lat, długie, ciemne włosy i jest szczupły. Jest w swym filmowym kostiumie, ma na sobie ciemną, luźną bluzę z dużym kapturem i spodnie. Na plecach ma zapewne kołczan, ponieważ kilka strzał wystaje mu znad ramion i znad głowy. Jeszcze jedną strzałę trzyma w prawej dłoni, a lewą opiera na rękojeści, tkwiącego w pochwie miecza. To właśnie twarz, dłonie Roobin Hooda, strzała i miecz są oświetlone wydobywającym się z zamku tajemniczym światłem.
Zdjęcie zostało najprawdopodobniej zrobione z lasu, na pierwszym planie rozciągają się duże gałęzie, niewidocznych w kadrze drzew.
„Legend” to jedna z trzech najważniejszych płyt w dyskografii zespołu. Poprzedzająca ją „Magical” i wydana po muzyce z „Roobin Hooda” „Macalla” stanowią szczyt kariery Irlandczyków. To wtedy zdobyli największą sławę, to wtedy wspięli się na wyżyny artystycznej aktywności. Proponowali wówczas celtycki folk z charakterystycznymi, pełnymi pogłosu wokalami, mollowe brzmienia syntezatorów i sporo tradycyjnych instrumentów. I ten nastrój, niezapomniany, pełen magii, znakomity na każdy, zarówno weselszy, jak i smutniejszy wieczór.
Roberto i Karola Więckowscy