Okładka Płyty Bruce'a Springsteena to zdjęcie samego artysty. Stoi w samym centrum obwoluty i jest widoczny od pasa w górę. Ma na sobie białą koszulkę i czarną, prostą, wyraźnie rock and roll’ową skórzaną kurtkę. Jest rozpięta, ma podniesiony kołnierz, a Boss trzyma ręce w jej kieszeniach. Springsteen stoi wyprostowany, przodem do nas. Ma raczej krótkie, zmierzwione włosy, patrzy na wprost i jest poważny. Pasuje do punkowej stylistyki, choć nie przyjmuje jej najbardziej radykalnego image. Boss opiera się lewym bokiem o framugę lub ścianę. W tle, za nim, rysują się okno lub szklane drzwi przesłonięte jasną żaluzją, a na ścianie, o którą wspiera się artysta, wisi jasna tapeta w kwiatowe wzory.

Bruce Springsteen

Smutna to płyta, wyraźnie przesiąknięta już rodzącym się i zdobywającym coraz większą popularność punkiem. Boss nagrywając ten album jest już gwiazdą, taką pozycję zapewniła mu „Born to run”, ale nie odcina kuponów od poprzedniego wydawnictwa. „Darkness on the Edge of Town” różni się znacznie od swej poprzedniczki, a Springsteen zdaje się dawać znak, że rola gwiazdy niekoniecznie mu odpowiada. I koncertuje, koncertuje i coraz śmielej włącza się aktywnie w różne, ważne akcje społeczne.

Autorzy: Roberto i Karola Więckowscy

Okładka płyty Pearl Jam No code to plansza ze 144, ułożonymi w regularną siatkę zdjęciami wykonanymi Polaroidem. W wersji kompaktowej na przodzie obwoluty mieści się 36 fotografii, ale okładkę można rozłożyć w ten sposób, by od razu widzieć wszystkie zdjęcia. Są bardzo różne, wielowątkowe, za każdym razem przedstawiają zaledwie fragment jakiejś większej całości. Gdy jednak patrzy się na okładkę z pewnego oddalenia i bez skupiania uwagi na szczegółach, może zarysować się przed nami wizerunek oka w trójkącie.

Pearl Jam

 „No code” sporo zamieszała wśród fanów grunge. Wszyscy na nią czekali, zastanawiali się, jak będzie brzmiała kolejna studyjna odsłona artystycznych poszukiwań jednej z potęg tego gatunku muzyki. A gdy płyta już się pojawiła, wielu uznało, że Pearl Jam chyba coś przekombinował, że poszedł zbyt daleko, że tak mało na tym wydawnictwie czystego grunge. Dla tych jednak, którzy od razu wsłuchali się bardziej, a może z większą otwartością, było jasne, że chłopaki z Seattle rozwijają się muzycznie, że nie zamierzają skostnieć w dotychczasowym rytuale, że być może czują lekkie przemijanie pierwszego, grunge’owego buntu. Płyta jest różnorodna, przepiękna, dojrzała, dziś jest powszechnie uznana za jedno z najważniejszych wydawnictw Pearl Jam.

Autorzy: Roberto i Karola Więckowscy

Okładka płyty zespołu Dżem.. Po prawej stronie widnieje pierwsze z graficznych odwzorowań głowy Riedla. Grafika jest biała, wyraźnie są zarysowane prosty nos i zamknięte usta. Można też dostrzec ślady zarostu sugerujące brodę i wąsy. Głowa jest narysowana prosto, w zgodzie ze zdjęciem z „The Singles”. Zza białej grafiki wyłania się druga, kolorowa głowa.

Dżem

Do równej, pierwszej rocznicy śmierci Ryśka Riedla brakowało 1 dnia, gdy w katowickim Spodku odbył się niezwykły koncert. 29 lipca 1995 roku na jednej scenie, na zaproszenie Dżemu, spotkało się dwanaścioro znakomitych polskich wokalistów. Zadanie mieli jedno – zaśpiewać, zinterpretować po swojemu, piosenki nieżyjącego lidera Dżemu. Wyszło genialnie, a trzypłytowe wydawnictwo dokumentujące to wydarzenie pojawiło się na rynku już kilka miesięcy później, w grudniu tego samego roku. I od razu stało się bestsellerem.

Autorzy: Karola i Robeto Więckowscy

Breakout

Tak się w Polsce wtedy nie grało. Nad Wisłą królował niepodzielnie bigbeat czerpiący z The Beatles i odwołujący się do korzeni muzyki ludowej. „Na drugim brzegu tęczy” przyniosła odmianę, dała świeżość, podjęła próbę zaszczepienia rockowo-bluesowych dźwięków czerpiących z Erica Claptona, Jimmiego Hendrixa czy King Crimson. I udało się. Debiutancka płyta rzeszowskiej kapeli okazała się strzałem w dziesiątkę, a takie piosenki jak „Gdybyś kochał, hej” i „Poszła bym za Tobą” nuciła cała Polska.

Autorzy; Roberto i Karola Więckowscy